poniedziałek, 5 września 2011

O okładce zwodniczej a kłamliwej


Co ja sobie myślałam, gdy wypożyczałam Kobietę w historii i micie Jean-Paula Roux? Szczerze mówiąc, już nie pamiętam, ale okładka budziła zaufanie – w czarnej (czarnej! nie różowej, nie czerwonej, nie lila!) ramce fragment Szkoły ateńskiej Rafaela przedstawiający Hypatię z Aleksandrii. Aha – myślałam pewnie – oto dzieło, które, niczym ta okładka, będzie z historycznego tłumu facetów wyłuskiwać kobiety. Herstory, te sprawy, no cud-miód po prostu. Tymczasem powinna mi się zapalić czerwona – albo przynajmniej żółta – lampka na widok męskiego (podwójnie!) imienia. Ale się nie zapaliła.

Jak zapewne się domyślacie, dzieło mnie rozczarowało - miała być herstory, a był kobiecizm czystej wody. Aż szkoda tak potężnej erudycji (jakkolwiek obszernie i chyba nie bez pewnej złośliwości uzupełnianej w przypisach przez tłumaczkę) i drobiazgowych badań źródłowych na dzieło, które czyta się, jakby autor nie zauważył ponad stu lat rozwoju ruchów emancypacyjnych. Powiem tak: zniosę natrętne gadki typu „och, bo te kobiety to takie anioły, ale też i demony trochę”. Zniosę, że o dokonaniach wielu kobiet autor wypowiada się protekcjonalnie i z lekceważeniem. Zniosę, że cytowana literatura – podmiotu i przedmiotu - to w miażdżącej większości utwory innych mężczyzn. Zniosę, że autor ma zupełnie błędne przekonanie o roli niektórych kobiecych archetypów, a inne – ważne – pomija milczeniem. Zniosę już nawet to, że książka kończy się inwokacją do Maryi i słowem „amen” (serio!). Ale kiedy, cholera, facet wyraził się z DEZAPROBATĄ o ruchach próbujących powstrzymać barbarzyński zwyczaj obrzezania kobiet, no bo przecież to LUDOWA TRADYCJA – nie zniosłam. Dodajmy, że rzecz jest momentami niemiłosiernie egzaltowana – choć nie mogę powiedzieć, czyta się dobrze. Tylko dlaczego Roux nie nazwał swojej książki Męskie fantazmaty kobiecości w historii i micie - leksykon? Ileż nerwów i szkliwa na zębach by mi oszczędził!

Na koniec: zrobiłam króciutki risercz i okazało się – o czym zresztą mowa jest w książce – że Roux był (zmarł w zeszłym roku) turkologiem i specjalistą od kultur krajów islamskich. No cóż, to widać .


Czytałam: Jean-Paul Roux, Kobieta w historii i micie, Warszawa 2010.


PS
Przegapiłam pierwszą rocznicę istnienia bloga, ale lepiej późno niż wcale: wszystkim czytelniczkom i czytelnikom, wytrwale czytającym i komentującym moje długie, sporadyczne i nudne notki, bardzo dziękuję (i gratuluję cierpliwości). Na drugi rok istnienia Na Poczytaniu życzę sobie i Wam wielu dobrych książek do czytania, oczywiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz