poniedziałek, 26 grudnia 2011

O prezentach książkowych (notka spóźniona)

Ponieważ siedzę w pokoju z ojcem oglądającym jakąś nową polską komedię z całą plejadą gwiazd, które z uporem godnym lepszej sprawy grają całą plejadę idiotów (o ile się orientuję, jednym z węzłów intrygi jest bohaterka, która udaje mężczyznę, dorysowawszy sobie kredką do oczu bródkę a la Żmijewski i mówiąc przez nos); ponieważ choinka znów nie świeci, choć wczoraj w pocie czoła sprawdziłam kilkadziesiąt cholernych lampek, by w końcu znaleźć TĘ JEDNĄ, która raczyła nie stykać; ponieważ nie spałam wczoraj do szóstej rano, bo choć oglądany w nocy Donnie Darko mnie zachwycił, to jednak nie dałam się przekonać, że Frank (królik-z-czaszką) nie pojawi się za oknem, gdy tylko zamknę oczy; ponieważ pobyt w domu nieodmiennie jest dla mnie czasem spadku szeroko pojętej produktywności, a ten świąteczny najbardziej ze wszystkich; ponieważ przeczytałam w GW intrygującą radę, by wymyślić sobie coś fajnego, co zawsze chciało się robić, i robić to codziennie przez 30 dni, aż wejdzie w nawyk - postanowiłam (po raz pierwszy odkąd moje skądinąd i tak porywające życie wypełniły po brzegi cztery kierunki studiów) napisać notkę na blogu. Ha. Tak się składa, że temat się sam nasuwa - Boże Narodzenie, a książkowe prezenty to rzecz warta omówienia. 

Nie wiem jak Wy, ale ja zazwyczaj stosuję prostą zasadę: kupuję książki, które czytałam, a zamawiam takie, których nie czytałam (w moim domu panuje może mało romantyczny, ale wielce praktyczny zwyczaj pisania "listów do Dzieciątka"). W tym roku zafundowałam więc mojej siostrze Piaskową Górę Joanny Bator (wydawnictwo W.A.B., jakkolwiek nie lubię cię za brzydkie obejście się z "B.", za wznowienie do jakiegoś czasu prawie nieosiągalnej dotąd Piaskowej jestem ci wdzięczna), a od Dzieciątka dostałam Rolanda Barthesa Rolanda Barthesa: jeszcze świeży szpan lansiarskich humanistek; lubię to.Moi rodzice dostali odpowiednio: mama - rewolucyjną autobiografię Danuty Wałęsy pod potwornym tytułem Marzenia i tajemnice" tata - Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny Podróże małe i duże.

I teraz, żeby zrozumieć, o co mi w ogóle chodzi, musimy się cofnąć w czasie prawie równo o rok: do chwili, gdy z K. trafiłam podczas imprezy sylwestrowej do pokoju, w którym na stole leżały Good night, Dżerzi Janusza Głowackiego i RockMann Wojciecha Manna w stanie wskazującym na nieprzeczytanie (na drodze morderczo logicznego rozumowania dochodzimy do wniosku: prezenty bożonarodzeniowe!). Co wręczenie komuś książek z empikowej TOP 20 mówi o osobie obdarowującej i osobie obdarowywanej?

No cóż. Przede wszystkim, że obdarowujący/a raczej jest nieczytający/a, natomiast święcie wierzy w sankcję metafizyczną vox populi, czyli: nie wiem, co to jest, ale skoro tylu ludzi to kupiło, to musi być dobre. Zarazem jednak jest to osoba urocza w tym, że chce kupić książkę zamiast kierować się starą mądrością "pewnie już jedną ma". I to jest słodkie. Podejrzewam, że taka osoba musi się czuć w księgarni tak, jak ja ostatnio w sklepie Militaria.pl - ale to nie zmienia faktu, że jest urocza. A co można powiedzieć o osobie obdarowanej? Ha! Otóż n-i-c. Wiecie dlaczego? Bo prezent "książka z TOP 20" jest mniej więcej tak osobisty i, hm, spersonalizowany, jak zestaw kosmetyków z Rossmanna. Pomysł szlachetny, wykonanie chybione. Kościół bez Boga, powiedziałby Mickiewicz. Czekolada bez cukru, powiedziałaby Ew.

Zaraz, zaraz, powiecie, i to pisze osoba, która dała błogosławieństwo na kupienie rodzicom Wałęsy i M&M? Ano, tu się teoria sypie. Cała moja żeńska rodzina chciała przeczytać Marzenia i tajemnice - i pewnie nie tylko moja, skoro książka prawie natychmiast po ukazaniu się wskoczyła na pierwsze miejsce wszystkich list wydawniczych przebojów. Podróże, jak właśnie sprawdziłam, są trzecie w empiku. No ale ojciec uwielbia Manna i Maternę! Rodzinne oglądanie "emdeem" to jedno z najwcześniejszych moich wspomnień z dzieciństwa! To kupować te hity czy ich nie kupować?...

Jako kryptohipsterka odpowiadam: kupować bestsellery zanim staną się bestsellerami. Gdy tylko odgadnę, jak to robić, napiszę specjalną notkę.

1 komentarz:

  1. Jasne, że kupować hity, jeśli ktoś chce, Mama i ja zaczytałyśmy już Wałęsę, a Materny czekają na przeczytaanie. Czy czytanie, lub o z grozo! lubienie bestsellerów jest złe? Moim zdaniem nie!

    OdpowiedzUsuń