Co ja sobie myślałam, gdy
wypożyczałam Kobietę w historii i micie Jean-Paula
Roux? Szczerze mówiąc, już nie pamiętam, ale okładka budziła zaufanie – w czarnej
(czarnej! nie różowej, nie czerwonej, nie lila!) ramce fragment Szkoły ateńskiej Rafaela przedstawiający Hypatię z Aleksandrii.
Aha – myślałam pewnie – oto dzieło, które, niczym ta okładka, będzie z historycznego
tłumu facetów wyłuskiwać kobiety. Herstory, te sprawy, no cud-miód po prostu. Tymczasem
powinna mi się zapalić czerwona – albo przynajmniej żółta – lampka na widok męskiego
(podwójnie!) imienia. Ale się nie zapaliła.
Jak zapewne się domyślacie,
dzieło mnie rozczarowało - miała być herstory, a był kobiecizm czystej wody. Aż szkoda tak potężnej erudycji (jakkolwiek obszernie
i chyba nie bez pewnej złośliwości uzupełnianej w przypisach przez tłumaczkę) i
drobiazgowych badań źródłowych na dzieło, które czyta się, jakby autor nie
zauważył ponad stu lat rozwoju ruchów emancypacyjnych. Powiem tak: zniosę
natrętne gadki typu „och, bo te kobiety to takie anioły, ale też i demony
trochę”. Zniosę, że o dokonaniach wielu kobiet autor wypowiada się protekcjonalnie
i z lekceważeniem. Zniosę, że cytowana literatura – podmiotu i przedmiotu - to
w miażdżącej większości utwory innych mężczyzn. Zniosę, że autor ma zupełnie
błędne przekonanie o roli niektórych kobiecych archetypów, a inne – ważne –
pomija milczeniem. Zniosę już nawet to, że książka kończy się inwokacją do
Maryi i słowem „amen” (serio!). Ale kiedy, cholera, facet wyraził się z
DEZAPROBATĄ o ruchach próbujących powstrzymać barbarzyński zwyczaj obrzezania
kobiet, no bo przecież to LUDOWA TRADYCJA – nie zniosłam. Dodajmy, że rzecz
jest momentami niemiłosiernie egzaltowana – choć nie mogę powiedzieć, czyta się
dobrze. Tylko dlaczego Roux nie nazwał swojej książki Męskie fantazmaty kobiecości w historii i micie - leksykon? Ileż nerwów
i szkliwa na zębach by mi oszczędził!
Na koniec: zrobiłam króciutki
risercz i okazało się – o czym zresztą mowa jest w książce – że Roux był (zmarł
w zeszłym roku) turkologiem i specjalistą od kultur krajów islamskich. No cóż,
to widać .
Czytałam: Jean-Paul Roux, Kobieta w historii i micie, Warszawa
2010.
PS
Przegapiłam pierwszą rocznicę
istnienia bloga, ale lepiej późno niż wcale: wszystkim czytelniczkom i
czytelnikom, wytrwale czytającym i komentującym moje długie, sporadyczne i nudne
notki, bardzo dziękuję (i gratuluję cierpliwości). Na drugi rok istnienia Na
Poczytaniu życzę sobie i Wam wielu dobrych książek do czytania, oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz