Wczoraj obejrzałam z mamą Przypadek Kieślowskiego. Choć jestem głęboko przekonana, że wszystkie to już widziałyście po pięć razy, pokrótce przypomnę: student medycyny Witek (Bogusław Linda parę lat starszy ode mnie), któremu dopiero co umarł ojciec (przekazując ostatnie słowa: – Nic nie musisz. – Czego nie muszę? – Niczego.), biegnie na pociąg do Warszawy. I tutaj historia się roztraja: poznajemy trzy wersje jego dalszych losów - różne w zależności od tego, czy Witek dobiegnie, czy też nie.
Wnioski nienowe, jak sądzę: człowiek uwikłany jest w miliardy tego rodzaju przypadków, które niejednokrotnie decydują o całym przyszłym życiu jednostki. Przypadek jest tutaj główną zasadą kompozycyjną fabuły (jeśli można to tak nazwać; coś mi się wydaje, że nie): przypadkiem zostawione na biurku klucze, przypadkowa wizyta u starszej pani, przypadkowy seks. A na koniec: wielkie memento przypadku - przypadek jako fatum (pojęcia fatum i przypadku, jakkolwiek pozornie sprzeczne, doskonale się zgadzają: można to udowodnić nawet na przykładzie greckich tragedii). No, nie mogę więcej powiedzieć o zakończeniu, bo to będzie spoiler. Wracając jednak do koncepcji losu: spostrzeżenie, że wszechświat jest deterministyczny, ale chaotyczny, jest nienowe – za to wykorzystanie tej koncepcji, by pokazać zamotanie jednostki w polityczne zależności ciężkich lat siedemdziesiąto-osiemdziesiątych, zadecydowało o wybitności filmu (który ma gwiazdkę jakości mojego Mighty And Powerful Promotora jako najlepszy jego zdaniem film tego reżysera). Słowem: niech te, co jeszcze nie obejrzały, koniecznie obejrzą.
Podobna koncepcja losu - tutaj ponadjednostkowego, zwanego dalej „historią” – występuje w zbiorze opowiadań Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe rzekomej reinkarnacji Stanisława Lema: Jacka Dukaja. Temat "dlaczego nie uważam Dukaja za następcę Lema?" to materiał na osobną notkę. Ale: długo musiałabym pisać, gdybym chciała opisać wszystkie zawarte w tomie utwory, skupię się więc na tytułowym Xavrasie.
Kocham historie alternatywne (i steampunk! Ale tu nie ma steampunku...). A ta jest genialna: zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby się tak Polacy kiedyś na serio wzięli do odzyskiwania niepodległości? Na serio: łącznie z takimi subtelnymi środkami jak wysadzenie Moskwy atomówką? Tytułowy Xavras Wyżryn – który i z temperamentu, i z wyglądu jest, jak dla mnie, takim Piłsudskim, jaki Piłsudski nigdy nie był - to człowiek, który od urodzenia wygląda, jakby miał krew na rękach (mutacja pigmentu skóry). Jest terrorystą i watażką (nazwijmy go „partyzantem”), który nie cofnie się przed niczym, by doprowadzić do odzyskania niepodległości Polski, która w 1996 roku nadal jest pod rosyjską okupacją. I nie cofa się: a dlaczego może się nie cofać, tego znowu nie powiem, bo za spoilery powinno się obcinać paluchy.
Dodam jeszcze, że Dukaj rozprawia się z naszymi narodowymi kompleksami przedmurzo-mesjasza narodów w sposób, który mi wyjątkowo odpowiada, czyli bez szczególnego pastwienia się nad polską cepeliadą (nie żebym uważała, że nie ma się nad czym pastwić: po prostu - ileż można?). I powiem, że pomysł połączenia dwóch archetypicznych dla polskości postaci: Wodza i Wieszcza jest genialny. Ge-nial-ny. A wszystko to oparte właśnie na mojej ulubionej wizji świata, głoszącej, że tenże jest – jak już pisałam – deterministyczny, ale chaotyczny. Wiecie: motyl w Amazonii machając skrzydełkami może wywołać tornado na drugiej półkuli itd.
Jedno, co u Dukaja mnie nie zachwyca, to porównania; tak kiepskie nieraz, że nie przebaczyłabym ich nawet internetowym dyletantom pseudopisarskim – a co dopiero pisarzowi, którego wydaje Wydawnictwo Literackie! (które puściło do druku książkę, w której jest „hojny” przez „ch”… Sic transit gloria mundi…) Próbka: (…) mimo iż nie zdjął swych okularów, czarnych jak krzyk kruka. No błaagaam.
Na koniec: Dukaj pisze o wieszczu w utworze, w którym obficie cytuje wiersze Zbigniewa Herberta. Cóż, nie mogę się nie zgodzić.
Czytałam: J. Dukaj, Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe, Kraków 2004.
Czytałam: J. Dukaj, Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe, Kraków 2004.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz